Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 września 2012

Fred Neil - Fred Neil (1966)


Definiowanie muzyki folk nie należy do łatwych, a każda z definicji poza szeregiem zalet ma z pewnością kilka wad. Najogólniejsza to ta Lomaksa, która z grubsza brzmi - ustnie przekazywana muzyka danej społeczności. W pojęciu mieści się blues, śpiewy ludowe i wiele innych różnorodnych muzyk tysięcy społeczności. Z czasem pojęcie folk zaczęło być kojarzone głównie z twórczością bobdylanowską - człowiek śpiewa akompaniamując sobie gitarą czy harmonijką, na myśli tu mam folk amerykański. Wynika to z tego, że taki typ muzyki po prostu nie miał określonej nazwy jak blues np., który w rozumieniu Lomaksa też jest folkiem oczywiście. Sam badacz jeździł w latach 30 i nagrywał grających na gitarach murzynów, by dokumentować amerykański folk. Temat badań Lomaksa jest bardzo interesujący i jeszcze do niego powrócę, na tę chwilę warto wspomnieć o różnych kolekcjach takich nagrań polowych starających się dawać obraz tego najprawdziwszego folka (przede wszystkim wspaniałe Anthology of American Folk Music). Folk amerykański dużą popularność zdobył w latach 50, sam Frank Zappa pisał o plastykowym folku, gdyż pojawiało się mnóstwo artystów starających się grać jak najprawdziwiej, inspirując się trzeszczącymi płytami z lat 30. Pojawiali się słuchacze - ówcześni hipsterzy - którzy za wszelką cenę słuchali tego co stare, bo rzekomo było bardziej autentyczne i nieważne, że nagranie, które wielbili mogło być zwyczajnym jazgotem, istotne dla nich było, że było stare. Jednak niesłuszne byłoby twierdzenie, że cały folk lat 50, 60 i 70 to mierne nawiązywanie do często miernej muzyki na miernej jakości nagraniach. Raz, że ci starzy folkowcy, których jedyne nagrania jakie się zachowały pochodzą z sesji organizowanych na werandzie, nierzadko byli istnymi geniuszami, wyrażającymi autentyczne emocje w wirtuozerski sposób. A dwa, że już w latach 60 pojawiło się wielu  artystów folk grających muzykę na naprawdę wysokim poziomie. Tematem wybuchu popularności muzyki folk w latach 60 jeszcze się na pewno zajmę, a dzisiaj chciałem przedstawić jednego z wybitniejszych twórców, choć nieco zapomnianego. Mowa o Fredzie Neilu.

Fred Neil był artystą specyficznym (zmarł w 2001 roku), zaczynał od rock'n'rolla, a potem typowego pop. Gdy nagrywał w sesjach prostą muzykę popularną jednocześnie w klubach grał folk. Pierwszy album ukazał się w 1964 roku, a szczytowym osiągnięciem jest jego trzecie nagranie bez tytułu (stąd przyjęło się nazywać je po prostu Fred Neil). 10 kompozycji z czego 9 to klasyczny folk niosący delikatny, melancholijny klimat oraz finałowy utwór to hinduska raga wykonana na "folkowych" instrumentach. Swoją drogą kolejny album jest mocno improwizatorski, ale nie o nim teraz mowa. Trudno mi rozpisywać się o tym albumie, mogę standardowo jedynie zachęcić wszystkich do jego odsłuchania, bo to kawał naprawdę dobrej, wyważonej muzyki, która potrafi ponieść. Na płycie znajduje się niezapomniana piosenka Everybody's Talkin' użyta jako motyw przewodni w szacownym filmie Midnight Cowboy (Nocny kowboj). Kto nie widział filmu, niech prędko nadrobi zaległość, a na pewno pokocha też niniejszą płytę. Jeżeli ktoś mi nie ufa niech sam sprawdzi przed odsłuchem całości na youtube - TUTAJ.

Warto wspomnieć o fascynacji Freda Neila delfinami, aktywnie działał na rzecz pomocy tym ssakom, uświadamiał ludziom jakich okrucieństwa one doświadczają. Pod koniec lat 70 kilkakrotnie udzielał koncertów, z których przychód przeznaczał na ten cel.




Moja ocena 4/5
Gatunek Folk (folk rock, singer/songwriter)
Długość 39:06

1 "The Dolphins" – 4:06
2 "I've Got a Secret (Didn't We Shake Sugaree)" – 4:40
3 "That's the Bag I'm In" – 3:37
4 "Badi-Da" – 3:39
5 "Faretheewell (Fred's Tune)" – 4:03
6 "Everybody's Talkin' " – 2:45
7 "Everything Happens" – 2:20
8 "Sweet Cocaine" – 2:03
9 "Green Rocky Road" – 3:40
10 "Cynicrustpetefredjohn Raga" – 8:16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz